środa, 6 kwietnia 2016

Spektakularne podkręcenie...

...jednak jest możliwe! Za pomocą tuszu Outrageous Curl Sephora.


   Już kiedyś wspominałam, że pojawi się recenzja maskary, która całkiem zmieniła moje wymagania co do tego typu kosmetyków. Moje rzęsy naturalnie są dość długie, ale nie mają takiej objętości jakiej bym oczekiwała. Dodatkowo kilka z nich żyje własnym życiem i ciężko je zdyscyplinować, gdyż zamiast wywijać się z resztą wolą odwracać się wprost do mojej gałki ocznej. Tu z ratunkiem pospieszyła mi właśnie Outrageous Curl.



   Wspomniany kosmetyk ma niezwykle dziwną, małą szczoteczkę, która mnie początkowo przerażała. Wolę wielkie, solidne szczoty :) Jak wielkie było moje zdziwienie, gdy okazało się, że to maleństwo daje radę dokładnie wytuszować rzęsy a przy tym dać ładny efekt. Szczoteczka jest silikonowa z mnóstwem małych "wypustek", które docierają do każdej, nawet najkrótszej rzęsy. Pozwoliło to na wprowadzenie ładu wśród tych nieposłusznych "baby lashes". Co prawda aplikacja trwa w moim przypadku dość długo, ale warto.
   Tusz przy jednej warstwie wygląda baaardzo naturalnie. Ja wolę bardziej widoczny efekt, więc konieczne było nakładanie kilku warstw. Tu produkt współpracuje z nami świetnie, gdyż mamy pełną kontrolę nad objętością i podkręceniem rzęs. Sprawdził się idealnie nawet przy bardzo krótkich, sztywnych rzęsach jednej z moich modelek na sesji zdjęciowej. Była zdziwiona, gdy zobaczyła co ten tusz uczynił dla jej oka.
   Po tych wszystkich "ochach" i "achach" czas na troszkę krytyki. Niestety maskary nie mogę używać w pośpiechu, gdyż potrzebuje dłuższej chwili na zaschnięcie. Pewnie te z Was, które posiadają długie rzęsy znają ten ból. Jedno gwałtowne mrugnięcie tuż po wykonaniu makijażu i tusz jest odbity pod brwiami. Drugim minusem jest zapach, dla wielu osób będzie to plus, gdyż to bardzo ładna, miła woń. Ja jednak preferuję kosmetyki bezzapachowe lub o bardzo subtelnej nucie.
   Te minusy są jednak na tyle małe, że nadal mogę traktować tą maskarę jako odkrycie roku 2015. Naprawdę pozytywnie zaskoczył mnie ten kosmetyk. Z ciekawostek dodam, że jest produkowany we Włoszech, co niezwykle cieszy w dobie wszechobecnego "made in China". Dla mnie plusem jest też cena, czyli 59 zł. Zobaczcie ja prezentuje się na moich rzęsach.




2 komentarze:

  1. Ja całkiem lubię silikonowe szczoteczki, dużo łatwiej jest mi nimi dobrze porozdzielać rzęsy ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja wolę klasyczne a jak już silikonowe to takie duże jak np. w Dior Show (też będzie recenzja), dlatego się zdziwiłam, że takie maleństwo mi przypadło do gustu :)

      Usuń

Anonimowych proszę o podpisywanie się pod komentarzami. Komentarze obraźliwe, zawierające spam, niepodpisane lub będące tylko reklamą nie będą umieszczane.
Na pytania odpisuję pod Twoim komentarzem.

Copyright © 2016 by Magdalena Magdziarz , Blogger