Hej,
biegnę do Was z kolejną recenzją z serii, która cieszy się na blogu największym powodzeniem. Mowa o mojej odwiecznej walce z cellulitem. Niedawno opowiadałam Wam o produkcie Elancyl na dzień <klik> a dziś czas na jego młodszego brata, czyli balsam na noc, który według obietnic producenta ma nam zapewnić poprawę kondycji skóry już po 7 zastosowaniach.
Slim Design Noc "pobudza" wyszczuplanie podczas snu dzięki Boosterowi nocnemu GP4G, który aktywuje spalanie tłuszczów. Slim Design Noc działa w 4 wymiarach dzięki [Kompleksowi Kofeina]3D, dla intensywnego wygładzenia nierówności. Formuła wzbogacona w olejek carthame, sprawia że Slim Design Noc nawilża i odżywia skórę, a bogata konystencja produktu, wyjątkowo przyjemna w aplikacji, dodatkowo ułatwia wykonanie masażu.
Tyle o Elancyl Slim Design Noc mówi nam producent. Standardowo rozłożymy na czynniki pierwsze tą charakterystykę. Faktycznie efekt jest widoczny bardzo szybko, co motywuje do dalszego używania balsamu. A gdy już jesteśmy systematyczne to możemy tym efektem cieszyć się na dłużej. Oczywiście kratery na mych udach nie zniknęły całkowicie, ale wiem, że perfekcję osiągnę tylko gdy zrzucę parę kilogramów a mój organizm niestety jest nieco oporny w tej materii. Dodam po raz kolejny, że samo wklepanie balsamu nic nie da: musicie go WMASOWAĆ, trwa to chwilkę a efektywność dużo większa niż przy samym rozprowadzeniu kosmetyku a do tego zadbajcie o ruch.
Kompleks Kofeina 3D chyba naprawdę istnieje, wygładzenie to zdecydowany plus tego produktu. Skóra jest gładka w dotyku i wizualnie w dużo lepszej kondycji. Czuć także moc olejków, gdyż ciało pozostaje nawilżone, co zdecydowanie zwiększa komfort w okresie letnim, gdzie często się depilujemy a to potrafi przesuszyć skórę.
Balsam stanowi idealne uzupełnienie linii antycellulitowej. Cieszę się, że mogłam przetestować obydwa produkty i przekonać się, że to naprawdę działa. Mam za sobą przygody z wieloma takimi balsamami, ale Elancyl Slim Design wyróżnia się na ich tle. Po pierwsze przekonuje mnie skuteczność, szybko widoczny efekt- coś dla leniuszków oraz desperatek. Ja należę do tej drugiej grupy, gdyż jestem w stanie wiele zrobić dla dobrego wyglądu, ale nie zawsze moje działania były skuteczne. Do tego kosmetyk wmasowujemy w obszar pokryty cellulitem, wskakujemy w piżamkę a on nie zostaje na tkaninie, lecz wnika w głąb skóry. Ceny kształtują się od 74, 90 zł wzwyż za opakowanie 200 ml, które starczy na minimum 28 dni. W mojej opinii jest to koszt adekwatny do jakości. Polecam gorąco!
Muszę i ja w końcu rozpocząć walkę z cellulitem na moich udach😉 ale jakoś zebrać się nie mogę-dłuższe spodenki wszystko zakryją😀 Wpisuję na listę preparatów którym warto się przyjrzeć🙂
OdpowiedzUsuńJa kocham mini i szorty, także cellulit to moja zmora :)
UsuńJa nie mogę takich krótkich nosić, więc mogę czasem przymknąć oko😉
UsuńJa bym musiała mieć masażystę gratis, bo sama nigdy nie mam cierpliwości ani chęci do solidnego wmasowywania produktów... ;)
OdpowiedzUsuńHaha to by dopiero było przyjemne z pożytecznym :D
Usuń