tym razem na tapetę weźmiemy balsam do ust A-Derma. O tej marce pisałam już wiele <klik>, zachęcam do poznania się z nią nieco bliżej. Jak to jest, że moi ulubieńcy często zdążą się skończyć a nadal nie doczekają się recenzji? Tym razem zdążyłam przed wyciśnięciem ostatnich kropelek z opakowania.
Regenerujący balsam do ust opracowany na bazie 100% wyciągu z Owsa Rhealba, który posiada kojące, odbudowujące i łagodzące działanie. Dzięki swojej formule balsam jest bardzo delikatny. Nawilża i odżywia usta.
Formuła balsamu tworzy warstwę ochronną, która zapewnia długotrwałą barierę ochronną skóry przed działaniem czynników zewnętrznych.
Wskazania: głęboko nawilża i wygładza. Pozostawia na ustach filtr ochronny, nawet do 6 godzin. Bez połysku.
Sposób użycia: stosować w razie potrzeby, nakładając niewielką ilość na usta.
Główne składniki: wyciąg z Owsa Rhealba.
Hipoalergiczny, bez alkoholu, bez barwników, bez parabenów i zapachów.
źródło: https://www.aptekagemini.pl/
Balsam zdecydowanie działa nawilżająco. Odkąd go używam problem suchych ust znikł bezpowrotnie! To dla maniaczki długotrwałych, matowych pomadek sprawa wagi państwowej. Zaczęłam go używać jesienią a prawdziwy egzamin miał zimową porą, gdy zawsze na moich ustach pojawiały się suche skórki, pęknięcia. Sprawdził się nawet tuż po porodzie. Pewnie większość z Was zdaje sobie sprawę jak wyglądają wargi po wielu godzinach oddychania głównie ustami. Jak wszystkie kosmetyki A-Derma i ten nadaje się dla alergików, nie jest to absolutnie ściema, ale o tym innym razem.
Konsystencja jest bardzo komfortowa, lekka a jednocześnie treściwa. Nie szczędzę ilości podczas aplikacji, może stąd mój wniosek, że produkt pozostawia cudny blask a jak sami widzicie producent informuje o braku połysku. Nakładany delikatnie, oszczędnie szybko wchłania się w skórę ust pozostawiając je ładnie nawilżone. Osobiście wolę jednak czuć, że balsam czuwa nad moimi wargami, stąd nakładam go hojną ręką.
Opakowanie to typowa tubka, wykonana z miękkiego plastiku zakończona łatwym do czyszczenia aplikatorem. Mieści się w kieszeni, więc była przy mnie zawsze przy zimowych wyjściach na dwór. Teraz stosuję balsam przed aplikacją kolorowej pomadki, gdy zależy mi na nieskazitelnym efekcie. Warto wspomnieć o filtrze UV, nie każdy pamieta, że i usta wymagają ochrony.
Czy warto wydać ok 20 zł za te 15 ml balsamu? Oczywiście! Do tej pory tylko miodowy balsam z Oriflame działał na mnie równie dobrze i ale był niewygodny w aplikacji oraz pozostawiał tłustą warstwę. Teraz mam ideał: pięknie wygląda na ustach, jest higieniczny, mogę go nałożyć zawsze i wszędzie, odżywia, regeneruje.
Zaciekawiłaś mnie kochana tym balsamikiem, wciąż szukam ideału, chętnie wypróbuje <3
OdpowiedzUsuńPolecam z całego serducha <3
Usuńnie miałam go, ale balsam do ust to u mnie podstawa.
OdpowiedzUsuńTak jak u mnie :) Jak nie mam pod ręką to chociaż krem wklepuję :)
Usuńamazing post :)
OdpowiedzUsuńhttp://itsmetijana.blogspot.rs/
Thanks <3
UsuńProdukt ciekawy ;) Na razie mam jeszcze zapas balsamów do ust, ale jak je wykończę to może zainteresuję się tym kosmetykiem ;)
OdpowiedzUsuńPolecam, zrewolucjonizował moją pielęgnację ust :)
UsuńCiekawy, ciekawy... Ja zwykle stawiam na Carmex - nie jest to może król składów, ale lubię efekt chłodzenia, daje mi uczucie komfortu. ;)
OdpowiedzUsuńA ja (aż wstyd się przyznać) nigdy Carmexu nie miałam :D
Usuń