na początek chciałam Wam przypomnieć, że do jutra można zgłaszać prace na konkurs:
http://makeup-farbstift.blogspot.com/2012/09/konkurs-graficzny.html Dotarło do mnie mało zgłoszeń za to ich zawartość przerosła moje oczekiwania :) Myślę, że będziecie musiały pomóc mi przy wyborze zwycięzcy, ale o tym niebawem.
Ostatnio pokazałam Wam jak rozświetlam oko w makijażu typu nude. Dziś natomiast recenzja produktu, które jest dla mnie najistotniejszy przy codziennym malowaniu. Mowa o korektorze pod oczy. Podczas sesji zdjęciowych, niektórych makijaży okolicznościowych używam pod oczy kamuflaży, ale zbyt częste ich stosowanie jest szkodliwe dla delikatnej skóry okolic oczu. Musimy pamiętać, że skóra w tym miejscu ma zaledwie 0,5mm i niemalże nie posiada podściółki tłuszczowej. Występuje w niej za to wiele mastocytów, czyli komórek odpowiedzialnych za reakcje alergiczne. Niestety w okolicy oczu mamy słabe krążenie krwi i limfy a mięsień odpowiedzialny za ruchy oka pracuje nieustannie, co powoduje powstawanie kurzych łapek. To by było na tyle teorii, ale myślę, że warto o tym pamiętać, bo dobry korektor i odpowiednia pielęgnacja potrafią zdziałać cuda.
Porównałam dwa korektory pod oczy: różdżkę Kryolan i korektor Rimmel Wake Me Up. Pierwszego z nich używam od dłuższego czasu w kolorze nr1, przeznaczonego do jasnej karnacji:
Drugi stosuję od około tygodnia, występuje tylko w jednym odcieniu. Otrzymałam go jako prezent przy zakupie podkładu z tej samej serii:
Oba korektory są godne polecenia. Jednak jeden z nich podbił moje serce, ale tajemnicę tę zdradzę na końcu postu, aby nie zniechęcić Was do przegranego w tej walce. Korektor Kryolan ma odcień nieco różowy, ale mimo wszystko świetnie radzi sobie z kryciem zasinień i idealnie stapia się z odcieniem mojej skóry. Wynalazek marki Rimmel jest bardziej żółtawy i również dobrze pokrywa skórę okolic oczu, ukrywając przed światem nasze niedoskonałości. Każdy z nich trzyma się bardzo długo, testowałam do kilkunastu godzin, ale mniemam, że i dłużej by wytrzymały. Poniżej zdjęcia prezentujące jak kosmetyki wyglądają podczas aplikacji i po skończonym makijażu:
Jeśli chodzi o sposób nakładania to zdecydowanie lepszy pod tym względem jest dla mnie Kryolan ze względu na pędzelek:
Mechanizm polega na wykręceniu przy pomocy obrotowej końcówki odpowiedniej ilości, która "wycieka" poprzez pędzelek. Aplikator sam sunie po skórze, dzięki czemu nie mamy uczucia naciągania skóry.
Korektor Wake Me Up posiada aplikator z gąbeczką. Niestety nie jestem zwolenniczką takich produktów, nie kojarzy mi się to zbyt estetycznie a do tego gąbeczki chłoną produkt. Podobne odczucia mam co do błyszczyków z pacynką:
Teraz mam pytanie do Was. Jak dbacie o okolice oczu? Macie jakieś sprawdzone patenty i produkty? Gorąco proszę o odzew, sama nadal szukam odpowiedniej pielęgnacji.
Ja miałam ten z Kryolanu, był ok, ale nie zachwycał kryciem. I mały wybór kolorów jest niestety
OdpowiedzUsuńMam dość silne zasinienia, ale w kolorze bardziej niebieskim i mi fajnie kryje:) a wybór kolorów faktycznie mały niestety
OdpowiedzUsuńJa teraz używam Affinitone z Maybelline i jestem zadowolona:)
OdpowiedzUsuń