czwartek, 20 lipca 2017

Krem ze śluzem ślimaka

Hej,
te z Was, które obserwują mnie na Instagramie wiedzą, że równo miesiąc temu otrzymałam paczkę Ambasadorki Trusted Cosmetics a w niej same dobrocie. Jednym z kosmetyków w niej zawartych był krem ze śluzem ślimaka, zaciekawił mnie na tyle, że jeszcze tego samego dnia zaczęłam go używać. Dziś zatem moja opinia po miesięcznym stosowaniu tego produktu.
"Doskonale sprawdza się w przypadku cery z pierwszymi lub zaawansowanymi oznakami starzenia oraz problemami skórnymi, takimi jak blizny, przebarwienia, rozszerzone pory, rozszerzone naczynka, trądzik każdej postaci. W szczególności polecany jest dla cery wymagającej kompleksowej regeneracji, o skumulowanych problemach skórnych.
Pozytywne efekty obserwowane są przy każdym typie cery i niezależnie od wieku, w szczególności u osób o cerze dojrzałej – krem dopasowuje się do potrzeb skóry i odpowiada na nie indywidualnie zazwyczaj już po pierwszych użyciach. Dobrze tolerowany nawet przez osoby o wyjątkowo wrażliwej skórze, jednak w przypadku tego typu cery zalecamy najpierw zakup produktu w wersji testowej."
Pierwszym czynnikiem, który skusił mnie do natychmiastowego użycia kremu było opakowanie. Przemawia do mnie taki czarno-biały, elegancki i stonowany design. Po otwarciu okazało się, że produkt aplikuje się naciskając na pompkę a jeden taki gest wystarcza na pokrycie całej twarzy. Jest to bardzo praktyczne oraz higieniczne. Jeśli jesteśmy już przy opakowaniu to mam też przykrą wiadomość. Mimo, że krem nigdy mi nie upadł ani nie wyruszył ze mną w dalekie podróże, jego pokrywka pękła na pół. Na szczęście innowacyjna pompka zapewnia szczelne zamknięcie produktu.

Przejdźmy zatem do właściwości kosmetyku. Działa kojąco i nawilżająco, dobrze wpływa na moją wrażliwą skórę. Faktycznie wyrównuje drobne zmarszczki (tak, mając 26 lat też można mieć zmarszczki) i pory. Tych drugich nie mam za wiele, ale pojawiło się kilka w okolicy skrzydełek nosa i okolic- krem wypełnił je w krótkim czasie. Jest idealny do codziennego stosowania, aczkolwiek w dniach, gdy moja skóra dawała znaki przesuszenia np. pod wpływem słońca, czy po oczyszczaniu wolałam użyć maski dogłębnie nawilżającej. Można go stosować również pod oczy. Osobiście wolę używać osobnego produktu, ale testowałam też tę możliwość i dał radę. Sprawdza się świetnie jako baza pod makijaż, pasuje do niemalże każdej cery, wyrównuje ją i zwiększa przyczepność podkładu.
Spodobała mi się kremowa, jedwabista formuła kremu. Lubię mieć uczucie, że to czym smaruję skórę jest treściwe, ale nie obciążające. Szybko wchłania się, pozostawiając naskórek ujędrniony, gładki, przyjemny w dotyku. Ma specyficzny zapach, wynika on z prostego, naturalnego składu, co uważam za ogromny plus dla marki One Ingredient.
Krem o pojemności 50 ml kosztuje 249 zł, ale możecie zamówić próbkę 2 ml za 6,99 zł, co jest dobrą opcją. Znacie mnie, wiecie, że używam zarówno kosmetyków "na każdą kieszeń", jak i tych wysokopółkowych. W każdej kategorii są buble oraz perełki a Snail You Skin One Ingredient zaliczam zdecydowanie do moich hitów. Po miesiącu skóra wygląda naprawdę dobrze bez makijażu a to jest moim celem. Myślę, że po zużyciu moich zapasów z paczek piarowych skuszę się na kolejne opakowanie.

 

2 komentarze:

  1. Bardzo mnie zaciekawił ze względu na niwelowanie widoczności porów - a mam ich sporo na nosie i policzkach. Zaopatrzę się chyba w próbki😉

    OdpowiedzUsuń
  2. Recenzja bardzo zachęcająca, ale cena zdecydowanie mnie przerasta...

    OdpowiedzUsuń

Anonimowych proszę o podpisywanie się pod komentarzami. Komentarze obraźliwe, zawierające spam, niepodpisane lub będące tylko reklamą nie będą umieszczane.
Na pytania odpisuję pod Twoim komentarzem.

Copyright © 2016 by Magdalena Magdziarz , Blogger