poniedziałek, 16 stycznia 2017

TANIO VS DROGO- pudry brązujące W7 i Benefit

Hej,
postanowiłam wprowadzić nową serię na bloga. Mam nadzieję, że Wam się spodoba. Będą to porównania tanich i drogich kosmetyków. Dowiecie się, czy warto skusić się na droższy produkt, czy tańszy jest gorszej jakości. Każdy taki wpis będzie pojawiał się po dłuższym użytkowaniu, gdyż lubię pisać recenzje znając dobrze ich właściwości.



  Na pierwszy rzut idą dwa bronzery: Honolulu i Hoola. Są to kultowe produkty, każda z Was pewnie o nich słyszała. Wizualnie są do siebie zbliżone, kolor w opakowaniu także mają podobny. Po aplikacji   W7 jest nieco cieplejszy, ale to niewielka różnica. Spotkałam się z opiniami, że Honolulu jest zdecydowanie bardziej pomarańczowy, nie potwierdzę tego. W moim odczuciu kolory są naprawdę podobne, choć oczywiście Benefit oferuje nieco chłodniejszą wersję.

 W7 Honolulu
Benefit Hoola

 Jeśli chodzi o wygląd kartoników: Benefit ma zdecydowanie bardziej solidne opakowanie połączone z produktem, w Honolulu denko jest oddzielne od wieczka a między produktem a opakowaniem widać luki. W obu kosmetykach znajdziemy lustereczko i pędzelek. Pędzle różnią się stopniem zbicia i jakością włosia- tu zwycięża Hoola.




  Przejdźmy zatem do samego makijażu. Osobiście stosuję te bronzery do konturowania. Czasem, gdy się spieszę stosuję też na kości policzkowe jako samodzielny produkt. W obu wersjach sprawdzają się świetnie. W7 jest trochę bardziej pylący, przy rozcieraniu lubi "gubić się", ma to też swoje plusy, gdyż nałożony miękkim pędzlem da bardzo lekki efekt a preferencje są różne. Hoola to mocno napigmentowany produkt, który świetnie utrzymuje się na twarzy. To taka bezpieczna opcja, nigdy mnie nie zawodzi.
  Wracając do pędzelków. Na pierwszy rzut oka wydaje się, że ten z Benefitu jest większy i bardziej miękki, nic bardziej mylnego. Ten z tańszego setu jest dość puchaty i szeroki. Dobrze sprawdza się do mniej precyzyjnego konturowania i do opalania twarzy. W oryginale znajdziemy dość zbity pędzel, dający możliwość tworzenia zarówno ostrych, jak i rozmytych linii. Osobiście nie sięgam po takie kształty zbyt często, gdyż jestem zwolenniczką skośnie ściętego włosia, ale na wyjazdy sprawdziły się naprawdę przyzwoicie.


  Osobiście jestem całym sercem z Hoola i za całą rodziną tych produktów np. bronzerem w płynie. Stawiam na wysoką jakość produktów, szczególnie malując Klientki. Jednak same widzicie, że tańszy zamiennik ma wiele plusów a różnica w cenie jest ogromna. Benefit kosztuje 159 zł a W7 kilkanaście. Jeśli zdecydujecie się na droższy polecam Wam zakup w zestawie, gdzie otrzymujecie także wiele innych perełek tej marki a cena takiego setu to ok 169zł. W Sephora pojawiają się też mniejsze gramatury w cenie ok 40zł a do użytku prywatnego starczą po wsze czasy :) Wstawiam Wam jeszcze porównanie składu, oceńcie same. Nie znam się na zagadnieniach chemicznych, toteż nie będę się w tej kwestii wypowiadała.


                                          

10 komentarzy:

  1. Lubię ten bronzer z w7, tego z Hoola jeszcze nie testowałam :)

    OdpowiedzUsuń
  2. A mnie jakoś nigdy ani jeden ani drugi nie zainteresował ;) Uwielbiam swoje duo Golden Rose Terracotta Powder 04 + Kobo Nubian Desert ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ten GR mam w planach zakupic a Kobo mialam, fajny ale bez szalu 😉

      Usuń
  3. Żadnego nie miałam, niespecjalnie mnie przekonują :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Żadnego z nich nie miałam😉 stosuję Wibo z tej paletki 3 steps (zaczyna być widoczne dno, więc jego czas się już kończy😉) Jak się skończy, to może wypróbuję ten z W7.

    OdpowiedzUsuń
  5. nie miałam ani jednego ani drugiego, ale oba wyglądają naprawdę fajnie :)

    OdpowiedzUsuń

Anonimowych proszę o podpisywanie się pod komentarzami. Komentarze obraźliwe, zawierające spam, niepodpisane lub będące tylko reklamą nie będą umieszczane.
Na pytania odpisuję pod Twoim komentarzem.

Copyright © 2016 by Magdalena Magdziarz , Blogger