niedziela, 23 grudnia 2012

Wyniki rozdania

Wyniki rozdania
...bez zbędnych wstępów oświadczam, co następuje: upominek wędruje do Camille. Proszę o kontakt drogą mailową, paczuszkę nadam tuż po świętach:) Gratuluję!

Korzystając z okazji chciałam Wam złożyć serdeczne życzenia.

Niech się spełnią świąteczne życzenia,
te łatwe i trudne do spełnienia.
Niech się spełnią te duże i małe,
te mówione głośno lub wcale.
Niech się spełnią te wszystkie krok po kroku,
niechaj się spełnią w Nowym Roku!


wtorek, 18 grudnia 2012

Recenzja podkładu Rimmel Wake Me Up

Recenzja podkładu Rimmel Wake Me Up
Dawno nie pisałam dla Was recenzji. Dziś więc korzystając z wolnej chwili zdam Wam relacje z mojej przygody z podkładem marki Rimmel Wake Me Up. Fluid reklamowany jest jako produkt dający efekt rozświetlenia, wypoczętej skóry bez widocznych wad. Podkład ma dokładnie pokrywać pory. W składzie zobaczymy m.in: witaminy A, E i C, kwias hialuronowy, cynk, magnez, potas.
W Polsce dostępny jest w 6 kolorach: 100 i 103, odcienie zimne oraz 200,203,300,400, odcienie ciepłe.

Kupiłam najjaśniejszy odcień, czyli Ivory, mający być odcieniem zimnym...Moim zdaniem jest to typowo ciepły kolor, tyle że jasny. Do tego dość mocno "żółknie" w ciągu dnia, jednak nie daje to bardzo nienaturalnego efektu.
Podkład zamknięty jest w ładnym, estetycznym szklanym opakowaniu z dozownikiem:
Może i opakowanie ładne, nawet bardzo, jednak dość niepraktyczne, bo ciężkie a na dodatek aktualnie posiadam resztkę podkładu, którą muszę wydobywać z środka za pomocą rureczki od dozownika, po prostu pompka sama nie jest w stanie sobie poradzić. Plusem jest to, że z pompki nie ucieka podkład, więc opakowanie nie jest pobrudzone.
Kosmetyk ma płynną, ale dość gęstą formułę. Posiada delikatne drobinki, jednak są one bardzo naturalne, nie podkreślają niedoskonałości. Wydawało mi się, że podkład przeznaczony jest do cery suchej, ze względu na jego właściwości. Na mojej bardzo suchej skórze sprawdzał się w porządku, nawet po kilku godzinach zaczynał się świecić, co na ogół się nie zdarza. Jednak nieco podkreślał suche skórki oraz pory (mimo, że producent obiecuje krycie porów).W moim przypadku produkt trzymał się na twarzy cały dzień, wymagał jedynie delikatnego matowienia po kilku godzinach. Co do krycia, uważam, że tu sprawdził się świetnie. Wyczytałam mnóstwo opinii o słabym kryciu, jednak w mojej opini kamufluje wady idealnie, na ogół nie potrzebowałam nawet korektora.

z fleszem

bez flesza
Same widzicie, że kryje dobrze. Na zdjęciu jest sam podkład, delikatnie przypudrowany transparentnym pudrem. 
Reasumując, podkład jest bardzo wydajny, nadaje się do aplikacji wieloma metodami (nakładałam palcami, pędzlem dwufazowym, gąbeczkami i pędzlem płaskim), idealnie rozprowadza się na mokro dając jeszcze bardziej naturalny efekt. Martwi mnie głównie jego odcień, gdzie nawet kolory reklamowane jako zimne, na twarzy nabierają żółtawych tonów. Jest to jeden z nielicznych podkładów, które dobrze współpracują z moją cerą. Może jeszcze kiedyś do niego wrócę, póki co nadal szukam mojego ideału.

czwartek, 13 grudnia 2012

Metamorfoza Asi

Metamorfoza Asi
Hej:)
Kilka postów wcześniej zapraszałam Was do udziału w metamorfozie: http://makeup-farbstift.blogspot.com/2012/11/ogoszenie.html Niestety poprzez bloga akcja nie spotkała się z odezwem, jednak promocja przez facebooka dała rezultat, zgłosiło się wiele osób. Dwie metamorfozy za mną, z jednej nadal czekam na zdjęcia, ale po pierwszych fotografiach już widzę, że warto czekać:) Natomiast druga metamorfoza jest efektem współpracy z moją ulubioną Panią Fotograf (http://sannn.pinger.pl/)

Asia ma bardzo ładną skórę, bez konieczności maskowania defektów. Postanowiłam zatem skupić się na podkreśleniu oczu, aby podnieść nieco kąciki oraz nadać bardziej zmysłowego wyrazu. Początkowo chciałam zrobić wyrazisty makijaż, który pasował by modelce, ze względu na jej typ kolorystyczny. Do typowej Pani Zimy pasował by zdecydowany look w czystych barwach. Postawiłam jednak na "ocieplenie" urody Asi, stąd też makijaż w barwach złota, moreli i brązu.
Włosy nie wymagały większych poprawek, więc wraz z Sandrą uniosłyśmy je nieco u nasady i pozostawiłyśmy swobodne. W stylizacji postawiłam na panterkę, jednak nie ordynarną a powabną i kobiecą.

Projekt jest nadal aktualny, także chętne osoby zapraszam do kontaktu!

poniedziałek, 10 grudnia 2012

Świąteczne rozdanie

Świąteczne rozdanie
Witajcie,
z okazji zbliżających się świąt przygotowałam dla Was małe rozdanie. Paczuszka jest skromna, ale mam nadzieję, że przypadnie Wam do gustu:
-pomadka Paese (użyta raz na swatcha)
-konturówka Paese (użyta do swatcha wraz z pomadką)
-2 opakowania sztucznych rzęs
-mini woda perfumowana Dot Marc Jacobs
-kulka do kąpieli Sephora
-4 próbki podkładu Clinique
-2 próbki podkładu Lancome

Aby zdobyć nagrodę należy:
-być publicznym obserwatorem bloga
-dodać na swoim blogu lub facebooku informację o rozdaniu
-zostawić komentarz z informacją pod jakim nickiem obserwujesz, adresem do info o rozdaniu oraz mailem
-mile widziane polubienie mojej strony na facebooku

Losowanie odbędzie się 23.12.12!


czwartek, 6 grudnia 2012

Wampirzy makijaż

Wampirzy makijaż
...czyli po raz kolejny wcieliłam się w rolę wampirzycy. Tym razem zainspirowała mnie blogerka Matleena organizując konkurs, o którym przeczytacie tu: http://matleenamakeup.blogspot.com/2012/11/wampirczy-konkurs.html. Inspirowałam się głównie samym motywem wampirycznym, jednak konkurs dotyczy sagi "Zmierzch", więc w makijażu oka spróbowałam pokazać także nocne niebo, stąd też kolorystyka: czerń, granat i srebro. Usta to kolejne starcie z wielowymiarowością, użyłam od zewnątrz ciemnej, czerwonej pomadki, następnie szminki o kilka tonów jaśniejszej z brokatowymi drobinkami a pośrodku dodałam perłowy pigment, całość potraktowałam ogromną ilością transparentnego błyszczyka.

Początkowo makijaż miał być klasyczny:
Jednak potem pokusiłam się o poprawki w makijażu oka:
Następnie dodałam smużkę krwi:
A na koniec rozpoczęła się zabawa ze sztuczną krwią domowej roboty:


Zapraszam i Was dziewczyny do zabawy!

środa, 28 listopada 2012

O nowym nabytku słów kilka

O nowym nabytku słów kilka
Mowa oczywiście o kufrze Inglota (Pro Artist Case by Zuca) potocznie i zdrobniale zwanym Zuczką :)
Kufer ten wykonany jest z nylonu nadającego się do prania ręcznego oraz aluminium. Jego wymiary: wysokość 50,8cm, szerokość 25,4cm, głębokość 35,5cm. Sam kufer waży 4,2 kg i wytrzymuje obciążenie do 136kg, dzięki czemu może służyć jako siedzenie, szczególnie w ekstremalnych warunkach plenerowych.

Nasz bohater posiada bardzo solidne kółka zapobiegające wstrząsom. Kółeczka nie są hałaśliwe, co uważam za olbrzymi plus, właściwie to w ogóle nie słychać ich w czasie drogi. Na dodatek kosmetyki przechowywane w kosmetyczkach nie obijają się o ścianki, więc i one nie powodują niepotrzebnego hałasu. Kosmetyki transportujemy trzymając kufer za wysuwaną rączkę z regulacją wysokości blokadą. Możemy go także podnosić, dzięki poręcznemu uchwytowi w górnej części.

W ulotce na temat Zuczki zostaniemy poinformowane, że w zestawie są także 4 duże kosmetyczki i jedna mała. W mojej było 5 dużych kosmetyczek, jednakże jedna ma uszkodzony zamek. W komplecie otrzymujemy również pokrowiec, który świetnie się prezentuje i jest dobrym zabezpieczeniem na niespodzianki pogodowe lub zabrudzenia.

Poza kosmetyczkami pozostaje nam jeszcze wolna połowa kufra, więc można tam dołożyć kolejne kosmetyczki, organizery, etui z pędzlami... Na "drzwiczkach" znajdziemy olbrzymią przegródkę. Osobiście w części bezpośrednio na ściance trzymam podkłady, które wreszcie mogą stać bez ryzyka wylania się z buteleczek. W przedniej części przegródki schowałam bazy pod makijaż a i tak zostało jeszcze sporo wolnego miejsca. Boki kufra także posiadają przegródki. Po jednym boku ulokowałam akcesoria typu waciki, patyczki, gąbeczki, środki do demakijażu a po drugiej fixery w sprayu. Dodatkowo jest jeszcze kilka małych kieszonek oraz miejsc na ulokowanie wizytówki.


Kufer absolutnie polecam. Już wiem, że to naprawdę dobry wybór i mam nadzieję, że długo mi posłuży. Kosztuje on 690zł, czyli wydatek niemały, ale też patrząc na jakość i komfort użytkowania nie mamy co żałować. Zuczka jest niezwykle lekka, praktyczna i wielofunkcyjna, także zanim zdecydujecie się na zakup ogromnego, w całości aluminiowego kufra radzę porównać go z moim faworytem:)

poniedziałek, 26 listopada 2012

Ogłoszenie

Ogłoszenie
Zapraszam na grudniowe metamorfozy! Wolne terminy: 4.12, 6.12, 10.12, 12.12, 20.12. Zgłoszenia proszę wysyłać na adres mailowy: madziaknetki@gmail.com. Zmiany zostaną uwiecznione podczas sesji zdjęciowej. Metamorfoza będzie dopasowywana indywidualnie, po wcześniejszej konsultacji. Poza makijażem i stylizacją stroju w grę wchodzi manicure, henna z regulacją, stylizacja fryzury... Czekam na Wasze maile:)

poniedziałek, 12 listopada 2012

Kufer Inglot

Kufer Inglot
               Już spieszę do Was z obiecaną recenzją. Kufer po raz pierwszy pokazałam tu: http://makeup-farbstift.blogspot.com/2012/01/kosmetyczne-skarby-czesc-1.html, ale wtedy był moim nowym nabytkiem i jeszcze nie mogłam do końca się określić jakie jest moje zdanie na jego temat. Teraz już wiem, że jest on absolutnie świetny:)
                 Za powyższe cacko zapłaciłam 290zł, na zdjęciu wydaje się dość mały jednak w rzeczywistości jest bardzo pojemny, choć nie ma ogromnych wymiarów. Można go nosić w ręce jak tradycyjny kufer (o zgrozo!) lub na ramieniu, producent postarał się, bo pasek na ramię jest naprawdę wygodny. Po bokach znajdziemy sporej wielkości kieszenie, które spokojnie mieściły w moim przypadku akcesoria typu waciki, patyczki, chusteczki, środki do demakijażu, gąbeczki. Z przodu i tyłu mamy dodatkowe, otwarte kieszonki, jednak dla mnie okazały się zbędne, czasem przydawały się gdy brakowało mi rąk do przytrzymania pomadki, pędzla etc. Kufer wykonany jest w całości z materiału, dzięki czemu nie jest ciężki i łatwo się go czyści.
               W środku znajdziemy kolejną przegródkę, w formie siateczki. Bardzo fajny pomysł na zagospodarowanie przestrzeni na klapie kufra. Docelowo wszelkie kosmetyki powinny znaleźć miejsce w kosmetyczkach. W komplecie mamy ich 4 sztuki, zaczepione na rzepy, dzięki czemu istnieje możliwość manewrowania ich kolejnością, czy też wyjmowaniem przed wyjściem zbędnej w danym dniu kosmetyczki. Po bokach pozostaje jeszcze wiele przestrzeni na stojące kosmetyki, palety, pędzle. Wiele osób dziwi segregowanie kosmetyków w kosmetyczkach, ale mi ten wariant bardzo odpowiada. Produkty nie "uciekają" nigdzie, nie obijają się, są uporządkowane. Na dodatek łatwo takie kosmetyczki utrzymać w czystości.
               Kufer służył mi wiernie, nie doznał żadnych uszczerbków, mimo intensywnej eksploatacji:) Jednak przyszedł moment, gdy odczułam skutki bagatelizowania problemów z kręgosłupem. Wystarczył jeden dzień przemieszczania się z kuferkiem na terenie kilku miast a ból był nieznośny. Po prostu waga kosmetyków jest za ciężka dla mnie i stąd decyzja o zamianie aktualnego towarzysza wizażowych podróży na:

             Wymarzony kufer powinien być mój jeszcze w tym tygodniu, cieszę się jak małe dziecko. Mam nadzieję, że i u mnie sprawdzi się dobrze. Póki co dostrzegam w nim same superlatywy od możliwości posadzenia na nim modelki, poprzez kółeczka a na designie skończywszy. Co prawda nie wygląda on standardowo, ale mnie się taki look podoba:) Niebawem i Zuca pojawi się na łamach mojego bloga.

Makijażowo

Makijażowo
Mam dla Was pościk nie wymagający rozległych opisów, są to po prostu makijaże w wersji nieobrabianej graficznie. Jedyna moja ingerencja to rozjaśnianie zdjęć i dodanie loga:)





Ot taki post na szybko a jeszcze dziś możecie spodziewać się rzetelnej recenzji kufra Inglot, o którym już Wam kiedyś wspominałam. Teraz się z nim rozstaję i korzystając z okazji przybliżę Wam go.

niedziela, 11 listopada 2012

Pomadki Inglot

Pomadki Inglot
Dawno nie pisałam a więc już spieszę do Was z nową recenzją. Postanowiłam napisać o pomadkach, gdyż to kolejne kosmetyki, których wizażystce potrzeba w sporej ilości a klasyczne opakowania nie są w moim mniemaniu zbyt praktyczne. Także pomadki postanowiłam kompletować tylko w kasetkach, kółeczkach i innych tym podobnych wariantach. Oczywiście w kuferku mam też sporo standardowych szminek, ale są to tańsze produkty i w najbliższym czasie mam zamiar umieścić je domowym sposobem w pustej kasetce.
Pomadki, jakie dziś zrecenzuję to produkty Inglota. Markę tę naprawdę cenię, nie wszystkie ich produkty są rewelacyjne (np. tusz, który okazał się bublem), ale większość wykazuje odpowiednią jakość, do tego przystępne ceny. W swoim posiadaniu póki co posiadam 5 wkładów:
Ulokowałam je w mojej najstarszej palecie, która może i jest fajna ze względu na lusterko oraz lekkość, jednak wolę te najnowsze wersje wykonane z solidnego plastiku, jedynym ich minusem jest spora waga. Ale nie o pustych paletkach dziś mowa. Jakie kolory wybrałam same widzicie, Starałam się wybrać najczęściej używane przeze mnie odcienie w makijażach okolicznościowych, wśród nich znajdują się głównie naturalne odcienie oraz klasyczna, ognista czerwień.
Cena jednego wkładu to 10zł. Uważam, że to kwota śmiesznie niska przy takiej jakości pomadce, mimo, że gramatura nie jest duża. Pomadki utrzymują się na ustach z utrwalaczem kilka godzin. Nigdy nie liczyłam czasu dokładnie, ale podczas imprezy czerwień wytrzymała z Lip Fixerem Kryolanu ok 6 godzin. Wytrzymała próby picia oraz jedzenia:) Być może wytrzymała by i dłużej, jednak zmuszona byłam już ją zmyć. 

Produkt jest bardzo przyjemny w aplikacji, nie mam problemów z wydobyciem koloru, konsystencją, poślizgiem. Nie podkreśla suchych skórek, ani nie przesusza ust. Nie zauważyłam właściwości nawilżających, ale pomadka daje efekt złudzenia zdrowych, pełnych, lśniących ust. Czytałam kiedyś recenzje dotyczące właśnie wysuszających właściwości tego kosmetyku, ale myślę, że producent zmienił nieco skład kosmetyku, bo moja paletka naprawdę sprawdza się świetnie. Mam porównanie z wieloma produktami, których recenzje pewnie pojawią się na blogu.
Reasumując, gorąco polecam pomadki z serii Freedom System Inglot. Do wyboru mamy ogromną gamę kolorystyczną o świetnej jakości, nadającej się zarówno do makijażu profesjonalnego jak i na codzienny użytek. Na koniec jeszcze kilka zdjęć makijaży, do których użyłam właśnie tych pomadek:






niedziela, 4 listopada 2012

Kufer Inglot

Kufer Inglot
Dziś krótko, zwięźle i na temat. Mam na sprzedaż kufer:
http://allegro.pl/show_item.php?item=2768348180
Zmieniam na model Zuca, jednak za wiele kosztuje mnie podróżowanie z torbą na ramieniu, choć jak porównywałam to wielkościowo aż tak się nie różnią, jednak model na kółkach jest zdecydowanie praktyczniejszy. Jeszcze kilka zdjęć dla Was:





czwartek, 1 listopada 2012

Maseczkowo

Maseczkowo
Na pierwszy rzut idzie maseczka Dermiki Alabaster. Producent obiecuje, że ten kosmetyk odświeży naszą skórę, nada jej apetycznego i młodego wyglądu, poprawi koloryt, zwęży pory. Można ją stosować do każdego rodzaju cery, nawet do wrażliwej, czy naczynkowej. Jestem posiadaczką cery bardzo suchej, alergicznej, momentami na skórze pojawiają się popękane naczynka. Z maseczką wiązałam spore nadzieje, jednak nie do końca się one spełniły.
Konsystencja jest idealna, nie spływa z buzi, ale też nie jest za gęsta. Na całą twarz wystarcza na 2 użycia przy nałożeniu sporej warstwy. Niestety nie posiadam zdjęć, gdyż jako typowa gapa najpierw zużyłam kosmetyk, wyrzuciłam opakowanie a dopiero potem przypomniałam sobie, że wcześniej nie zrobiłam zdjęcia. Saszetka jest typowa dla tego typu produktów, dlatego na jej temat nie będę się rozpisywać.
Maseczka sprawiła, iż twarz stała się gładka, pory faktycznie nie były zbyt widoczne, skóra rozjaśniła się, odświeżyła, ale nie był to długotrwały efekt. Głębokiego nawilżenia nie zauważyłam. Dla sprostowania dodam, iż do testu otrzymałam jedną saszetkę, dlatego na 2 użyciach opiera się moja opinia.
Uważam, że jest to dobry produkt, jednak nie działa tak intensywnie jak tego moja skóra potrzebuje. Myślę, że lepiej sprawdzi się u osób o bardziej nawilżonej buzi.
Kolejną maseczką, jaką chciałam Wam przestawić jest kolejny kosmetyk marki Dermika, Fill&Go. Jest to maseczka działająca na okolice oczu. Przeznaczona jest do skóry dojrzałej. Zawiera kwas hialuronowy, ma wypełniać zmarszczki, wygładzać skórę i poprawiać jej kondycję. Uwielbiam testować produkty pielęgnujące okolice oczu, gdyż mimo młodego wieku już widzę oznaki starzenia skóry w tej okolicy. Oczywiście nie mam jeszcze widocznych zmarszczek i bruzd, ale warto dmuchać na zimno.
Tym kosmetykiem się nie zawiodłam, co prawda nie opiszę jak działa na głębsze zmarszczki, ale z tymi małymi radzi sobie doskonale. Nie podrażnia delikatnej skóry i nadaje jej witalności. Ma łagodny zapach, kojarzy mi się z profesjonalnymi, gabinetowymi produktami. Jedna saszetka starcza na ok 2-3 użycia a podczas zakupu otrzymujemy w cenie 5,50zł 3 takie saszetki, każda po 2ml.
Tą maseczkę polecam serdecznie, bez wątpienia jeszcze kiedyś do niej wrócę. Poza efektem po użyciu gwarantuje przyjemne ukojenie podczas użytkowania.

Copyright © 2016 by Magdalena Magdziarz , Blogger